W środę 19 września kl. II TŻG uczestniczyła w niezwykłym spotkaniu z autorem książek dla dzieci i dorosłych, wykładowcą UJ, tłumaczem z języka angielskiego, a przede wszystkim z osobistym sekretarzem Noblistki – Wisławy Szymborskiej oraz wiceprezesem jej fundacji. Nasi uczniowie i opiekunki (J. Białka, D. Janczura-Leszko, W. Majda) w gościnnych murach Miejskiej Biblioteki Publicznej w Starym Sączu z rozbawieniem słuchali anegdot o piętnastoletnim sekretarzowaniu pierwszej Damie polskiej poezji współczesnej.
Z jego opowieści wyłaniał się portret osoby nieprzeciętnej, z niezwykłym poczuciu humoru, a zarazem poetki, która posiadła niezwykłą umiejętność mówienia o sprawach najistotniejszych prostym językiem o zabarwieniu ironicznym. Skromna, mądra, ale i ekscentryczna starsza pani, która lubiła językowe zabawy i „practical jokes”. Wierna w przyjaźni, wolała rozmowy ze zwykłymi ludźmi niż kongresy poetów i dyskusje z intelektualistami. To dla przyjaciół wykonywała (ponad kilkadziesiąt lat) własnoręcznie pocztówki – kolaże. Podczas niektórych spotkań z czytelnikami wyjmowała program telewizyjny i informowała: „No, to teraz państwo stracili…” i wymieniała nazwy seriali i filmów, które były emitowane w tym samym czasie co spotkanie.
Po Noblu, o którym dowiedziała się, przebywając w Zakopanem, powtarzała, że zrobi wszystko, żeby nie stać się osobistością, lecz pozostać osobą. Autor książki „Nic zwyczajnego” opowiadał, że kiedyś rozpoznał ją taksówkarz i powiedział: „To dla mnie zaszczyt wieźć taką osobliwość”. Niezamierzony lapsus językowy zawierał jednak w sobie jakaś cząstkę prawdy, gdyż - jak przyznał pan Rusinek – „była dość osobliwym przedstawicielem naszego gatunku.”
Z niezwykłym taktem i subtelnością mówił o Noblistce, nie zdradzając jej osobistych tajemnic. Wisława Szymborska za ciętymi ripostami, anegdotkami często ukrywała głębokie wzruszenie, o czym przekonał się pracując dla niej. Początkowa praca na 3 miesiące, której podjął się po ukończeniu studiów, przeciągnęła się do kilkunastu lat, stając się intelektualną przygodą życia, która zakończyła się w chwili śmierci poetki.
Żartował, że powinien otrzymywać wtedy dodatek specjalny za trudne warunki pracy. Nie miał na myśli „ogromu obowiązków polegających na odbieraniu, selekcjonowaniu tysięcy listów, lecz wymyślanie taktownych ale zdecydowanych odmów na zawarte w nich propozycje zaraz po przyznaniu poetce literackiej Nagrody Nobla.” Kiedy pochwalił się swojej pracodawczyni, że sporo napisał (tłumaczenia, podręcznik retoryki), odpowiedziała mu: “Do tej pory tak wiele publikowali tylko grafomani”.
Anegdoty z życia Noblistki (także i własnego) przeplatał limerykami, które także były lubianą formą przez poetkę i innych poetów, zwłaszcza ze środowiska krakowskiego. Czas spędzony z panem Michałem Rusinkiem to chwile, które na długo pozostaną w naszej pamięci i na pewno (przynajmniej niektórych) zachęciły do sięgnięcia po wiersze Wisławy Szymborskiej i książkę napisaną przez jej osobistego sekretarza.